Pielęgniarstwo może być atrakcyjnym i prestiżowym zawodem - wywiad z Weroniką Czapską

Pielęgniarstwo może być atrakcyjnym i prestiżowym zawodem, również w Polsce - mówi Weronika Czapska, autorka książki„ W czepku urodzone. O niewidzialnych bohaterkach szpitalnych korytarzy” , która była bestsellerem Empiku w 2019 r., doktorantka, prywatnie mama 2,5 letniego synka i pasjonatka swojej profesji. 

Czy zawód pielęgniarki może być atrakcyjną i prestiżową profesją? Czy stereotyp znany z seriali - wiecznie przemęczonej, nie mającej siły zadbać o siebie i własny rozwój pielęgniarki wciąż jest prawdziwy?

Środowisko pielęgniarek jest bardzo zróżnicowane, a to dlatego, że obecnie pracuje w nim wiele pokoleń. Zauważam duże zmiany - osoby z pokolenia Z mają inne wartości w życiu niż te z pokolenia X czy wcześniej urodzeni. Mam wrażenie, że coraz więcej mówi się o work-life balance i układaniu sobie pracy i życia w taki sposób, aby zachować względną harmonię. Myślę jednak, że choć różnice generacyjne w naszym zawodzie są mocno odczuwalne, możemy się od siebie wzajemnie sporo nauczyć.

Nie wiem też, skąd ten stereotyp się wziął. Chociaż domyślam się, że był kreowany przez media. Wcześniej pielęgniarstwo nie było świadomym wyborem, a bardziej sugestią rodziny, decyzją ze względu na dostępność pracy czy odległość od szkoły. Oczywiście, zdarzało się, że ktoś świadomie decydował się na tę profesję, ale wyboru dokonywały wówczas osoby mające 15 czy 16 lat.

Na przestrzeni ostatnich 30 lat nasz zawód stał się samodzielny i zaszło w nim wiele zmian. Wiele decyzji możemy podejmować sami. Realizujemy plan pielęgnacji, prowadzimy obserwacje pacjenta, jesteśmy czynnym i równoprawnymi członkiem zespołu terapeutycznego. Kształcimy się na poziomie wyższym, możemy zdobywać specjalizację, uczestniczymy w badaniach naukowych.

Ale nie wszyscy zdają sobie z tego sprawę.

A Pani jak wybrała ten zawód?

Decyzję podjęłam w liceum ucząc się w klasie biologiczno – chemicznej. Chodziłam też do szkoły muzycznej i z tym wiązałam swoją przyszłość. Jednak w pewnym momencie zaczęłam zastanawiać się, czy to rzeczywiście będzie dobra droga dla mnie. Mam w rodzinie sporo lekarzy i pielęgniarek i opowieści cioć pielęgniarek podsunęły mi tę myśl. Zdawałam sobie już wtedy sprawę z tego, że pielęgniarka jest najbliżej pacjenta, widziałam też ich zaangażowanie w pracę i ich podziwiałam wiedzę.

Znajomi byli bardzo zdziwieni moim wyborem, padały różne pytania, między innymi, czy chcę całe życie zmieniać pampersy. To właśnie pokazuje, jaka jest świadomość na temat mojego zawodu w społeczeństwie.  A ja chciałam zająć się opieką nad pacjentami.

Czy normy zatrudnienia chronią pielęgniarki przed przepracowaniem? Ile godzi Pani pracuje?

Zacznijmy od magicznego stwierdzenia - to zależy. A zależy od tego, czy normy zatrudnienia są wszędzie przestrzegane. A w tym aspekcie sporo zależy też od konkretnego miejsca i charakteru opieki nad pacjentami.. Sytuację w wielu miejscach z pewnością poprawia obecność na oddziałach opiekunów medycznych, którzy wykonując czynności pielęgnacyjne, znacznie odciążają nas w pracy i są w niej naszymi partnerami.

Podczas pandemii postrzeganie zawodu zmieniło się. Pamiętam rysunek najbardziej znanego artysty street art - Banksy'ego, na którym mały chłopiec z koszyka z zabawkami, gdzie trzyma Batmana i Supermana wyciąga lalkę w stroju pielęgniarki. Czy coś z tego podziwu do dziś zostało? 

Pandemia, a zwłaszcza jej początkowy okres, to był szczególny czas. Społeczeństwo wiedziało, że w tym momencie musi na nas polegać, że to my dźwigamy cały ten ciężar na barkach. Były oklaski, motywujące wpisy w social mediach, wsparcie. Wszystko to skończyło się szybko, gdy rozpoczęło się głoszenie przez wielu znanych ludzi spiskowych teorii dotyczących pandemii i szczepień. Ludzie, którzy marzyli wówczas o tym, żeby cała ta sytuacja się już skończyła podłapali tę narrację, a w szpitalach nadal umierali pacjenci.

Wiem jedno:  my-  jako medycy-  w tamtym czasie daliśmy z siebie 200% i niektórzy do dziś słono za to płacą swoim zdrowiem.

Ale pojawiały się też głosy przeciwne. Gazeta Wyborcza w artykule „Dlaczego Polska bije rekordy zgonów na COVID? – Jest tolerancja dziadostwa” pisała o oddziałach covidowych: „Są takie, w których pielęgniarki nie przerywają sobie kawy nawet wtedy, kiedy pacjent zaczyna się dusić.” . Czy zasłużyliście sobie na takie opinie?

Nie mogę odpowiadać za wszystkich medyków. Nie wiem, czy w tej sytuacji rzeczywiście tak było, czy jest to jedynie interpretacja kogoś, kto nie do końca rozumie naszą pracę i to, że jeśli znikamy na chwile z zasięgu wzroku pacjentów, nie oznacza, że idziemy na kawę.  Albo to, że my w pracy też czasem możemy mieć przerwę.

Mogę się wypowiedzieć jedynie w swoim imieniu. W trakcie pandemii pracowałam po 300 godzin, jak większość z moich bliskich znajomych medyków. Początkowo nie było odgórnych wytycznych, a jeśli były, zmieniały się z dyżuru na dyżur, brakowało sprzętu, panował powszechny lęk. To był bardzo wymagający czas i jestem przekonana, że zdecydowana większość z nas praktyczny egzamin z pandemii zdała wzorcowo.

W rankingach zaufania społecznego nasz zawód wypada dobrze. Choć wciąż zdarza się, że chorzy dziękują nam, gdy robimy to, co do nas należy, bo byli przekonani lub mieli doświadczenie, które podpowiadało im, że pielęgniarki i pielęgniarze są niemili i opryskliwi. Oczywiście, zdarzają się przypadki, że przedstawiciele naszego zawodu rozczarowują swoją postawą i ja sama doświadczyłam tego będąc pacjentką. Ale to dlatego, że profesję tę wybierają czasem ludzie, którzy nie mają do niej predyspozycji. Pielęgniarka musi lubić ludzi.

A pani lubi? 

Ja lubię. To nie znaczy, że muszę płakać z każdym pacjentem i słuchać tysiąca opowieści. Muszę jednak widzieć w nim człowieka i partnera w relacji terapeutycznej. Muszę potrafić zauważyć zmianę w nastroju czy samopoczuciu. Muszę mieć w sobie naturalną chęć zainteresowania się tym człowiekiem, a także posiadać wrażliwość na jego potrzeby. Przykład? W izolatce przebywa pacjent, który mówi mi, że marzy o frytkach, więc jeśli jego stan na to pozwala, proponuję, że kupię je jak będę szła po obiad. Jeśli chory ma ochotę na ciepłą herbatę, a na śniadanie dostał zimną kawę, a ja mam czas, to zrobię mu ją. To są naturalne ludzkie odruchy, które pokazują naszą empatię i dają pacjentowi znać: „traktuję cię jak partnera”.

A może trzeba na studiach pielęgniarskich wprowadzić zajęcia z empatii? 

Większy nacisk powinno położyć się na umiejętności komunikacji. Przydałyby się takie treści kształcenia już na poziomie licencjackim, żeby każda pielęgniarka mogła być wyposażona w pewne narzędzia. Mamy, oczywiście na studiach zajęcia z psychologii, jednak nie są one ukierunkowane na praktykę, a jedynie na teorię.

Poza tym jest takie powiedzenie ,,dobry ratownik to żywy ratownik”. I wspominam o tym dlatego, że my jako pielęgniarki i pielęgniarze powinniśmy też umieć radzić sobie z własnymi emocjami, w taki sposób, żeby nie przenosić tego na pacjentów i ich rodziny. Tego też powinniśmy się nieustannie uczyć, już właśnie od momentu studiów.

Ważna jest również otoczenie, jakie napotykamy w pracy. Kiedy zaczyna się pracę, pierwsze miesiące i przykład mają ogromne znaczenie i wpływają na to, jakimi pielęgniarkami czy pielęgniarzami będziemy w przyszłości. Dlatego tak istotne jest wprowadzenie adeptek do zawodu, dobre wzorce starszych koleżanek, mentorów poczucie bezpieczeństwa w pracy, które daje pewność siebie.

Ile powinna zarabiać pielęgniarka? Czy zarobki powinny być zróżnicowane ze względu na wykształcenie i doświadczenie? Związek Zawodowy Pielęgniarek i Położnych wskazuje na rozwarstwienia płacowe wśród pielęgniarek

Kiedy zaczynałam pracę, pensja wynosiła 1700 zł. Ale dziś zarobki pielęgniarek poszły w górę. Są uzależnione od wykształcenia i niestety przestrzegania przez pracodawcę siatki płac. Dziś pielęgniarki po studiach zarabiają około 6 tys. zł brutto, a ze specjalizacją 8 tys. zł brutto. Wciąż toczą się spory, czy to dużo czy mało. Biorąc pod uwagę odpowiedzialność, którą ponosimy, powinno być więcej. Ale każda z nas powinna też odpowiedzieć sobie na pytanie, czy podnosi swoje kwalifikacje, czy dokształca się, poszerza kompetencje, współpracuje z całym zespołem diagnostyczno – terapeutycznym.

W naszym środowisku jest spór, czy pielęgniarka bez wyższego wykształcenia wykonująca te same czynności, co ta po studiach i ze specjalizacją powinna zarabiać tyle samo. Kształcenie daje nam nowe uprawnienia, a wykonując różne czynności podczas dyżuru powinniśmy kierować się właśnie zdobytymi uprawnieniami, które stawiają nam granice lub otwierają pewne ścieżki. Brak zróżnicowania powierzonych zadań może działać na całe środowisko bardzo demotywacyjnie. Wydaje mi się, że musi minąć około 20 lat zanim wykształcenie pielęgniarek będzie wystandaryzowane, bo teraz pracują osoby po różnych formach kształcenia i ta rozbieżność jest bardzo duża.

Czy wszystkie pielęgniarki powinny mieć wyższe wykształcenie? Dawny system pielęgniarskich szkół licealnych wykształcił bardzo dobrą kadrę. Można być dobrą pielęgniarką bez studiów? 

Badania pokazują, że zmniejszenie obsady pielęgniarskiej i obniżenie poziomu ich wykształcenia przekładają się na przeżywalność pacjentów i długość ich hospitalizacji, więc dla mnie to twardy argument przemawiający za tym, że wyższe wykształcenie jest ważne w tym zawodzie. Zawód pielęgniarki – podobnie jak pozostałe zawody medyczne – wymaga zdobycia szerokiej wiedzy ogólnej oraz osiągnięcia pełnej dojrzałości emocjonalnej, którą nie sposób mieć w wieku 18-19 lat. Ponadto obowiązująca dyrektywa, która ma na celu ujednolicenie kształcenia pielęgniarek w całej UE wskazuje na konieczność ukończenia studiów wyższych i zrealizowania określonych treści w trakcie studiów, aby móc otrzymać Prawo Wykonywania Zawodu Pielęgniarki i tym samym pracować w zawodzie. Obniżanie standardów kształcenia pielęgniarek nie powinno być receptą na brak polityki kadrowej w opiece zdrowotnej.

Poszerzanie kompetencji pielęgniarek, np. możliwość wypisywania recept nie zawsze spotyka się z entuzjazmem, zwłaszcza jak nie idzie za tym zwiększenie wynagrodzeń.

W każdym środowisku zawodowym wprowadzanie zmian spotyka się zawsze z pewną nieufnością. Każdy zespół musi przejść pewne etapy reakcji na zmianę. To, co na początku wydaje się niewyobrażalnie trudne, później staje się oczywiste. Wierzę, że jeśli zmiany są wprowadzane w sposób przemyślany i damy środowisku odpowiednie wytyczne i narzędzia do ich wdrażania, mogą przynieść wiele dobrego.

Reakcja na zmianę i nowe uprawnienia zależy też od naszej otwartości na to, chęci uczenia oraz zwiększania samodzielności zawodowej.

Czy protestując i walcząc o godne wynagrodzenie pielęgniarki powinno odchodzić od łóżek pacjentów? Jak ocenia Pani skuteczność takich form protestu, jak białe miasteczka? Kończą się często zapomnieniem i mokrymi od deszczu opustoszałymi namiotami. 

Prawdą jest, że kiedy pielęgniarki prowadzą mniej zdecydowane formy protestu, nikt nie zwraca na to uwagi. Natomiast odejście od łóżka pacjenta zawsze jest brane za złą kartę. Jednak trzeba wyjaśnić tutaj, że na oddziałach, na których pacjenci wymagają ciągłej opieki i zagrożone jest ich życie i zdrowie, tę opiekę mają zapewnioną.

 Ja jednak wierzę, że merytoryczna rozmowa ma sens. Tutaj ogromna rola związków zawodowych oraz samorządu pielęgniarek i położnych. Dużą wartość w negocjacjach wnoszą też badania naukowe, które pokazują, że nieprzemęczone, wykształcone i doświadczone pielęgniarki i pielęgniarze to mniejsza liczba powikłań i krótszy pobyt chorego w szpitalu. To przynosi więc wymierne korzyści. Poza tym ostatnie „białe miasteczko” było już zupełnie inne. Odbywały się tam ważne debaty i rozmowy. Współpracowaliśmy z lekarzami, ratownikami, fizjoterapeutami.

Trzeba też zaznaczyć, że coraz więcej młodych pielęgniarek chce pracować w naszym samorządzie zawodowym oferując swoją energię i zapał.

Czy są jeszcze lekarze, którzy uważają, że nie należy spoufalać się ze średnim personelem medycznym?

Zacznijmy od tego, że pielęgniarki to nie jest średni personel medyczny. To znów archaizm. Natomiast co do przekonań odnośnie spoufalania się, to zależy od konkretnej osoby. Musimy jednak pamiętać, że pracujemy w zespole i jesteśmy równymi jego członkami. To chyba jest najlepsze podsumowanie.

Zawód pielęgniarki to bardzo sfeminizowana profesja, to dobrze czy źle. Mówi się, że kobiety są bardziej kłótliwe i emocjonalne w pracy, czy często dochodzi do sporów i waśni? Napisała Pani: „Pielęgniarki zjadają swoje młode – fakt czy mit?” poruszając temat dyskryminowania młodszych pielęgniarek przez starsze. Fakt?

Jesteśmy trudnym środowiskiem - roi się wśród nas od emocji, obgadywania, zazdrości. To, że w zawodzie są prawie same kobiety, a praca bywa stresująca z pewności nie pomaga. Jednak słuchając  wiadomości od osób, które wchodzą do zawodu widzę, że mamy z tym jako środowisko duży problem.

Co najbardziej Pani lubi w swoim zawodzie? 

Kiedy pacjent widząc mnie, cieszy się, że to ja jestem dziś na dyżurze. Albo kiedy po trudnej walce z chorobą wychodzi ze szpitala do domu.

Jest Pani jedną z najbardziej znanych pielęgniarek w Polsce, autorką książki, bloga, niemal celebrytką. Jak to się robi?

Zawsze lubiłam pisać. Rozpoczynając pracę w 2017 r. zaczęłam opisywać, jak zmienia się moje podejście do zawodu. Założyłam bloga i pisałam o pracy, o swoich spostrzeżeniach na jej temat. Wkrótce pojawiła się propozycja napisania książki. Trzy razy ją odrzucałam, bo pracowałam na cały etat i studiowałam, ale rozważając za i przeciw, w końcu się zgodziłam. Sama nie miałam jeszcze zbyt dużego doświadczenia i zdawałam sobie sprawę, że moja perspektywa tego zawodu może być zbyt wąska, zdecydowałam się więc na przeprowadzanie rozmów z pielęgniarkami w różnym wieku i z różnych ośrodków - z POZ, szkoły, wojska i oddziałów szpitalnych w dużych i małych miastach. Odbiór książki „W czepku urodzone. O niewidzialnych bohaterkach szpitalnych korytarzy.” dał mi naprawdę dużo do myślenia. Zdałam sobie sprawę, że mogę mieć wpływ na to, jak wygląda postrzeganie naszego zawodu, ale też i na to, jakie będą pielęgniarki.

Potem pojawiły się propozycje wywiadów, występów w programach i myślę, że warto w ten sposób promować zawód pielęgniarki. Widzę też dużą zmianę. Kiedy zaczynałam pisać w 2017 r., to było coś nowego i niespotykanego do tej pory, a w social mediach działało zaledwie kilka kont o podobnej tematyce. Dziś jest ich znacznie więcej i to bardzo dobrze. Każdy z nas robi to po swojemu i przedstawia swoją perspektywę zawodu.

Obrałam sobie także za cel pomoc studentom i młodym pielęgniarkom i pielęgniarzom, w wejściu w zawodowy świat. Robię wizualne notatki, którymi staram się zachęcić do rozwoju i nauki. To w tym zawodzie jest bardzo ważne, bo nasza praca składa się z elementów, w których najdrobniejsza rzecz może wpłynąć na pacjenta.

Ma Pani 28 lat. Jak radzi sobie Pani z cierpieniem i umieraniem, które są nierozerwalnie związane ze szpitalem?

Ta praca uczy dojrzałości. Kiedy pakuję rzeczy pacjentów, którzy odeszli i składam bluzę, telefon, kilka butelek wody, widzę, jak niewiele po nas zostaje. Myślę wówczas, że nie warto tracić życia na gonitwę za rzeczami bez sensu, że nie należy marnować czasu na nieistotne kłótnie i żale, bo wszystko zmienia się w jednej chwili i najważniejsze jest, aby przy łóżku w szpitalu był ktoś bliski.

Czy myślała Pani o wyjeździe z Polski ze względu na poszukiwanie lepszego miejsca pracy?

Nie, mamy wiele do zrobienia u siebie, a ja wierzę, że jesteśmy już gotowi na zmiany.

Co zrobić, aby młodzi ludzie wybierali tą profesję określoną już „najbardziej poszukiwanym zawodem świata”?

Moim zdaniem, potrzebne są kampanie społecznie informujące, jak ten zawód wygląda. Ja przed studiami miałam zupełnie inne wyobrażanie. Myślałam, że wiele z procedur, które dziś wykonuję, robią tylko lekarze. Stereotyp utrwalony przez seriale daje mylne wyobrażenie. Dzięki mojej aktywności w Internecie kilkadziesiąt osób - o tylu wiem - poczuło się zachęconych do wyboru tego zawodu. Przekonałam je, że pielęgniarka musi mieć specjalistyczną wiedzę i kompetencje, a praca ta daje olbrzymią satysfakcję. Dlatego musimy dotrzeć z tą informacją do społeczeństwa, ale też do samych pielęgniarek, aby miały chęć i siłę egzekwować swoją samodzielność i wierzyły w swoje kompetencje. Aby mogły zaprzeczać zakorzenionym stereotypom, pokazując, że znamy i przestrzegamy prawa pacjenta, a także nasze prawa, że jesteśmy empatyczne i podchodzimy do pacjentów w sposób profesjonalny.